Tak ostatnią rajtarską przysługę opisuje Hieronim Christian Holsten:
(…) Bitwa ta miała tak ciężki przebieg dlatego, że ze wszystkich stron byliśmy otoczeni samym tylko ogniem i płomieniami a na polu bitwy pozostało ponad 12 000 (zabitych). Była to (moja) dziesiąta bitwa w polu. Znowu ponieśliśmy znaczne straty także w naszym regimencie. Mnie postrzelono konia w brzuch i zostałem lekko ranny w prawe ramię. Tej samej nocy trzymaliśmy z naszym regimentem wartę przed ich obozem. Ponieważ w dzień napracowaliśmy się zdrowo, kompanie szły na przemian na krótki odpoczynek. Naszym siedzeniem i poduszkami byłych nagie zwłoki. Na nich to z przyjemnością wypalaliśmy kilka fajek tytoniu, ba, musieli nam oddać jeszcze jedną rajtarską przysługę- trzymać nasze konie, których cugle przywiązaliśmy mocno do ich głów i ramion. Rano strzelali z dział, lecz trafiali raczej w swoich własnych poległych niż w nas.(…).
Opis bitwy pod Lubarem nad Słuczą
H.Ch.Holsten, Przygody wojenne 1655- 1665, przekład J. Leszczyński, Warszawa 1980,s. 57.
Pamiętnik Holstena choć niepozbawione dużej ilości błędów, stanowi niesamowicie barwne przedstawienie epoki w jej niemal najciemniejszych barwach. Od niewoli, do iście kondotierski żywot żołnierza- watażki. Obraz wojny w swej prostocie przeraża, z drugiej barbarzyństwo w rozumieniu ludzi XXI wieku nie był niczym nadzwyczajnym w tamtym czasie. Przykłady brutalności można mnożyć w nieskończoność – czy to duch czasów?
Komentarze